Białaczka u kotów

Autor: Marcin Bojarski

Część schorzeń, które dotykają zwierzęta dobrze znanych jest również człowiekowi. Przykładem może być choćby groźna dla kotów białaczka. Już na wstępie należy jednak zaznaczyć, iż w ich przypadku choroba ta nie ma podłoża nowotworowego, a odpowiada za nią wirus. Konkretnie wirus FeLV, nazwany tak od angielskiego zwrotu Feline Leukemia Virus.

 

Zaraźliwy „wirus miłości”

 

Wirusowe podłoże kociej białaczki czyni z niej chorobę bardzo zaraźliwą i łatwo się rozprzestrzeniającą. Dzieje się to jednak wyłącznie w obrębie gatunku. Wirus nie jest więc w stanie przenieść się na inne zwierzęta, ani na człowieka. Pomiędzy kotami choroba ta rozprzestrzenia się na kilka różnych sposobów. Najczęściej do zakażenia dochodzi za sprawą kontaktu ze śliną nosiciela. Z tego powodu wirus kociej białaczki został ochrzczony nazwą „wirusa miłości” – koty zarażają się nim od siebie podczas pielęgnacji, czyszczenia, lizania, jedzenia ze wspólnej miski. Choroba ta często zostaje też przeniesiona przez zakażoną matkę na kocięta, już w pierwszych tygodniach ich życia. To właśnie młode osobniki (do 16 tygodnia życia) są najbardziej podatne na zarażenie białaczką. W grupie ryzyka znajdują się też koty schorowane lub narażone na długotrwały stres, czyli najprościej mówiąc pozbawione silnej bariery immunologicznej. Co ciekawe, nie każdy kontakt z wirusem FeLV skutkuje zakażeniem – choroba rozwija się zaledwie (lub aż) u 1/3 zwierząt, które miały z nim styczność.

 

Objawy i jak sobie z nimi radzić

 

 

Po przedostaniu się do kociego organizmu wirus zaczyna namnażanie w błonach śluzowych. Następnie trafia do szpiku kostnego, skąd wraz z krwinkami białymi i płytkami krwi rozprzestrzenia się po całym ciele, docierając do innych narządów, gdzie wyrządza spore szkody. Rozwój pełnych objawów choroby następuje zazwyczaj w przeciągu 2-3 lat od momentu zakażenia. Do najczęstszych należą: chudnięcie, niedokrwistość, infekcje układu oddechowego oraz rozrodczego, przewodu pokarmowego i dolnych dróg moczowych. Jednym ze skutków kociej białaczki jest też dodatkowe obciążenie dla układu immunologicznego, a co za tym idzie, podatność zwierzęcia na kolejne infekcje. W związku z tym objawy takie jak zwiększona częstotliwość zachorowań, apatia, ospałość, czy niczym nieuzasadniona zmiana zachowania pupila, powinny wzbudzić nasz niepokój. Jeśli weterynarz potwierdzi podejrzenia związane z działaniem wirusa i kot faktycznie okaże się chorować na białaczkę, powinniśmy niezwłocznie uniemożliwić mu kontakt z innymi osobnikami. Jeżeli do tej pory tego nie zrobiliśmy, zarażone zwierzę należy też wysterylizować. Niestety wciąż nie zostało opracowane skuteczne lekarstwo na kocią białaczkę. Istnieją jednak sposoby na osłabienie skutków choroby i to o nie powinniśmy zapytać naszego weterynarza.

 

Jak zminimalizować ryzyko?

 

Jak zostało już zaznaczone, główną drogę rozprzestrzeniania się wirusa FeLV stanowi kocia ślina. Dlatego też najrozsądniejszym sposobem profilaktyki jest ograniczenie lub wręcz uniemożliwienie naszemu pupilowi kontaktów z obcymi zwierzętami. W przypadku kotów żyjących w miastach, nieopuszczających mieszkań, nie jest to szczególnie trudne zadanie. Sytuacja znacząco komplikuje się jednak gdy mamy do czynienia z osobnikami przydomowymi, wychodzącymi bez nadzoru, zwłaszcza na terenach wiejskich. Dlatego też decydując się na kota, warto najpierw w lokalnej lecznicy poprosić o przeprowadzenie testów na obecność w jego organizmie wirusa białaczki. Kiedy uzyskamy pewność, że kot jest zdrowy, można zdecydować się na użycie szczepionki skierowanej przeciwko FeLV. Użycie jej nie gwarantuje co prawda 100% odporności na zakażenie, aczkolwiek i tak warto taką profilaktykę zastosować.

 

 

 

 

 

Temat: Białaczka u kotów

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz